herb księstwa Chanat Krymski

Kronika: Polowanie na grubego zwierza

Przygotowane pod panowaniem władcy: Hadżi Gireja.

wtorek, 29. sierpnia Anno Domini 1417

Księstwo: Chanat Krymski

Słońce nieśmiało wyjrzało zza pagórków i rozpuściło promienie wśród drzew. Ciepło jutrzenki przebudziło ptaki, które rozpoczęły swe poranne trele. Właśnie w takiej nieprzeciętnej scenerii Chan razem ze swoim najmłodszym synem Azją, jak co tydzień upajał się ekscytującą atmosferą polowania.

Powietrze było przejrzyste i rześkie. To zapowiadało piękny dzień na Krymie. Nieświadomy niczego olbrzymi odyniec, żerujący pośród leśnych zarośli, przykuł uwagę łowców. Poruszając się bezszelestnie, Hadżi zbliżył się do zwierzęcia na odległość wystarczającą, by oddać celny strzał. Naciągnął cięciwę, przez chwilę celował i wypuścił strzałę w kierunku niczego nieświadomego zwierza. Strzała przemknęła między drzewami niczym błyskawica i utkwiła w cielsku odyńca, raniąc go okrutnie. Resztką sił dzik próbował ucieczki, chcąc umknąć kostusze. Lecz ona, ramię w ramię, z myśliwymi ruszyła śladem jego ciepłej krwi Odnalazłszy konające zwierzę, Azja zwrócił uwagę na błyski przedzierające się przez leśne zarośla. W pierwszej chwili wydawało się, że to krople rosy zawieszone na pajęczynie, smagane promieniami słońca, sprawiły to zjawisko. Na powrót zajął się odyńcem, szybkim ruchem sztyletu dobił trofeum ojca. Na chwilę cały las zamilkł. W tej przejmującej ciszy obaj usłyszeli głosy, które mógł wydawać jedynie człowiek. Refleksy słońca, które oderwały Azję od polowania, miały źródło w żelaznych głowicach rohatyn. Do nich przymocowane były proporce księstwa, którego do tej pory nie spotkali… Broń trzymało regularne wojsko, które zbliżało się do niewielkiej osady Bobowa. W niej to swe podejrzane interesy prowadził stary Kupiec Rozenkranc oraz jego familia.

Tu kilka słów trzeba rzec o kupcu, który swoim jestestwem oraz arogancją i butą powodował obrzydzenie na dworze Chana. Czego by o nim nie powiedzieć, to mądrości i doświadczenia w dowodzeniu wojskiem nie można było mu odmówić.

Chan rozkazał swym sługom, aby skryli się w zaroślach i obserwowali, co wyniknie z tego spotkania. Zaś on z synem powrócili do letniego pałacu.
Wojska nieznanego mu jeszcze władcy wyglądały okazale. Żołnierze wyposażeni byli w kusze i rohatyny. Choć nie mieli zbyt wielu pancerzy, ich morale wydawało się wysokie gdyż, co chwile słychać było śmiechy pojedynczych żołnierzy.

Zwiadowcom nie umknął również fakt, iż w okolicy Bobowej skryły się oddziały starego lisa Rozenkranca. Donieśli o tym fakcie Chanowi, który zaraz zwietrzył, że Kupiec szykuje jakąś cwaną intrygę. Syn stepu podejrzewał, że niedługo w tym miejscu rozegra się bitwa, w której tylko jedna ze stron pozostanie zwycięska.

Tu należy zaznaczyć, że jako mały chłopiec Chan był przygotowywany do roli władcy. Już za młodu otrzymywał odpowiednie nauki. Jego ojciec przekazał mu ważną maksymę „Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem“. Tego samego uczył swoich synów.

Hadżi postanowił ostrzec dowódców nieznanej mu armii o możliwej pułapce, w jaką niewątpliwie zmierzali. Posłowie ruszyli z wiadomością, lecz nie powrócili z odpowiedzą. Być może przebiegły Rozenkranc zabił ich, zanim dotarli do celu. Z czasem do przygranicznych miast i wiosek krymskich dotarły wieści od wędrowców, że ów nieznaną armią dowodził Kodringher Podróżnik z księstwa al-Dżihar. Chan wysyłał do niego kolejnych posłów z listami, lecz za każdym razem wracali bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Wydawało się, że odkryte państwo było zacofane kulturowo, a sam władca był niepiśmienny. Dodatkowo niepokój podnosili zwiadowcy raportujący o nowych oddziałach uzbrojonych w kusze i rohatyny pojawiających się w okolicy. Obecność tej broni sugerowała, że księstwo to ma bogate źródła żelaza. Takie armie, nawet niedużych rozmiarów mogą być niezwykle groźne.

Kolejne meldunki wywiadu rozwikłały zagadkę obecności wojsk Kodringhera Podróżnika na błoniach chanatu krymskiego. Ha, wyjaśniło się również, dlaczego Podróżnik nie odpowiadał na listy. Wszak nawiązywanie kontaktu dyplomatycznego przed planowaną rychłą agresją było bezcelowe. Natomiast spotkanie w Bobowej, służyło jeno ustaleniu strategii walki z Chanem.
I oto Odyniec, który tamtego pięknego poranka stracił życie, ustrzegł naszą ojczyznę przed niespodziewanym atakiem sojuszu Rozenkranca i Kodringhera.

Wojna z dwoma księstwami jednocześnie to nie mrzonki. To był najodpowiedniejszy czas, by zebrać Radę Dywanu. Po owocnych dyskusjach postanowiono na niej zmobilizować wszystkie siły w państwie. To zadanie powierzył Azji. Miał zaznajomić się ze sztuką wojenna, gdyż był szykowany na następcę tronu. Wysłano rozkazy do najdalszych zakątków kraju, by wojownicy zebrali prowiant oraz broń i ruszyli na pomoc żołnierzom broniącym granic.

Nie było też wątpliwości, że mózgiem całego przedsięwzięcia musiał być starzec Rozenkranc. Tylko on był na tyle perfidny, by przekonać Kodringhera do tej misji.
To nie była najlepsza wiadomość dla Chana i jego poddanych. Dniami i nocami rozmyślał jak przekuć niewygodny sukces, jakim niewątpliwie był sojusz Kupca z Podróżnikiem, na swoją korzyść. Karty leżały już na stole, wystarczyło je tylko odpowiednio rozegrać. Wygra ten, kto w tym starciu będzie miał żelazne nerwy oraz chłodną głowę.

Atutem Krymu była przewaga liczebna i walka na własnym terenie. Natomiast przeciwnik prezentował lepsze uzbrojenie oraz doświadczone wojsko o wysokim morale. Wiedział o tym młody Azja. Dostrzegał też, że dwukrotna przewaga nad wojskami księstwa al-Dżihar nie dawała Ojcu pewnej szansy na zwycięstwo, gdyż przeciwnik dysponował silniejszym, ciężkim ofensywnym uzbrojeniem. Obca armia miała też dwakroć wyższe morale od krymskich wojowników. Jej słabością była niewielka ilość doświadczonych żołnierzy. Również brak pancerzy sprawiał, że łuki obrońców stepu mogły wyrządzić spore spustoszenie wśród najeźdźców z al-Dżihar. Mimo wszystko ich kusze nadal były skuteczniejszą bronią przeciw ludziom Krymu. Azja rozprawiał o tym z ojcem. Chan był dumny z syna, że w tak młodym wieku rozumie już tak dobrze wojenne rzemiosło. Sposób pokonania armii al-Dżihar był trudnym zadaniem.

Nie to jednak spędzało sen z powiek Chana...Stary lis Kupiec Rozenkranc – ten wymagający przeciwnik… Oprócz niezwykłych smykałek do złotych interesów, nieźle orientował się w licznych taktykach wojennych. Być może gdyby nie jego chciwy charakter, zostałby potężnym generałem.
Tak czy inaczej, na każdych dwóch żołnierzy Kupca Rozenkranca przypadało trzech obrońców z Krymu. Podobnie jak wojowie z al-Dżihar, armia Starca miała dwukrotnie większe morale. Była bardziej doświadczona i ćwiczona w boju, a w swoich szeregach miała również jazdę w liczbie 70 konnych. Jego żołnierze dysponowali podobnym orężem do tego, które było w posiadaniu wojsk chanatu. Jednak Kupiec miał dużo więcej ludzi w zbrojach skórzanych wyposażonych w piki oraz łuki. Jego słabością była buta i niedocenianie umiejętności głównodowodzącego armią Chanatu.

Hadżi miał jednak kilka asów w rękawie. Przyszykował najeźdźcom kilka niekonwencjonalnych manewrów taktycznych. Najważniejszy z nich to ukryte dwieście koni w mieście Karasu. Umożliwiłoby to szybkie przyłączenie się do walki dwustu mieszkańcom miasta z łukami, co istotnie zwiększyłoby przewagę liczebną w bitwie. Pożytek takich ochotników jest niewielki, ale każda para rąk na pokładzie daje dodatkową szansę wygrania bitwy.
Kolejnym fortelem byli niepozorni osadnicy zamieszkujący dwie pobliskie wioski. Mogli oni związać walką stuosobową zorganizowaną kompanię wroga. To mogło dać czas na przegrupowanie sił lub spowodować konieczność poruszania się dużymi oddziałami, a to skutkowałoby większym zużyciem zapasów żywności, z kolei brak zapasów to niższe morale.

Nastał w końcu dzień, gdy wojska obu armii znajdowały się już na przedpolach dwóch wielkich miast Chanatu. W pobliżu Karecz znajdowało się ponad pół tysięczne zbrojne ramię al-Dżihar, a w lasach pomiędzy Karecz i Karasu ukrywały się siły Rozenkranca z ponad siedmioma setkami żołnierzy.

Do ostatnich chwil emisariusze Chana próbowali wpłynąć na Kodringhera Podróżnika, ale wszelkie słowa przelewane na papier trafiały jak do studni bez dna. Syn stepu wiedział, że nawet jeśli wygra jedną bitwę, to poniesie klęskę w kolejnym starciu, jeśli żołnierze nie odpoczną po tak wielkim wysiłku. Na nic się zda przewaga liczebna w takim przypadku. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że taki właśnie los czeka wojów księstwa krymskiego. Jedyna szansa, którą widział Chan to rozbicie jedności w szeregach sojuszników. Wtedy Allach olśnił jego umysł, wskazał mu kierunek działania całkowicie sprzeczny z militarną sztuką. Sporządzono kolejny list do Kodringhera. W liście opisano ze szczegółami plan obronny ziem krymskich. Wskazano w nim rozmieszczenie wojsk, liczebność, ich uzbrojenie oraz poziom wyszkolenia. Nakreślono też strategie obrony i kierunek pierwszego uderzenia wojsk, wskazując tu na wojów z al-Dżiharu. Informacje spisane w piśmie były prawdziwe, by Kodringher Podróżnik konsultując się z sojusznikiem, mógł je potwierdzić. Dawało to większe szanse na to, że uwierzy w zapisane strategie. Oczywiście było to też ryzykowne, bo informacje te mogli wykorzystać przeciwnicy do zmiany taktyki.

Fortel jednak odniósł pożądany skutek, zachwiał wiarę w zwycięstwo władcy al-Dżihar. Wysłał w sekrecie swych emisariuszy, aby rozpocząć rokowania. W wyniku pertraktacji Kodringher odjechał swoją armią na bezpieczną odległość, która dawała wojskom Chana możliwość odpoczynku po bitwie z najeźdźcami Rozenkranca. Kupiec był tak pewny swego sojusznika, że wypuścił swą konnicę zbyt głęboko w terytorium chanatu. Według ustaleń Kodringher miał uderzyć na ten właśnie oddział, pieczętując tym działaniem zawarty układ, lecz szybko przestał trzymać się ustalonego planu. Poświęcił Rozenkranca i zostawił na pastwę losu. Być może uznał, że Krym i familia Kupca wykrwawią się w walkach, a on rozbije ocalałych.

To było już bez znaczenia. Teraz trzeba było szybko wykorzystać moment zaskoczenia, jakim był rozpad sojuszu. Kilkudziesięciu wojowników bez chwili wahania związało walką konny oddział wroga. Ich odwaga mieszała się z szaleństwem, ponieważ ruszyli na wroga czterokrotnie silniejszego tylko po to, by dać swym towarzyszom czas na zorganizowanie ataku na kawalerię. Zginęli zdeptani kopytami kawalerzystów Kupca, lecz ich wyczyn pozwolił dotrzeć armii chanatu na miejsce bitwy, by pomścić bohaterów. Rozenkranc nie zauważywszy, że sprawy wymykają mu się z rąk, wyruszył natychmiast całą swoją armią na odsiecz zaatakowanej chorągwi. Tak to właśnie doszło do wielkiej potyczki na polach pod wioską Lubno. Chan zaskoczył Starca dodatkowym oddziałem dwustu osadników z Karasu, których doprowadził na pole bitwy Azja. Lecz było już stanowczo za późno na odwrót.

W blasku słońca stanęły naprzeciw siebie obie armie. Stojąc na wzgórzu obok swojego namiotu, Chan miał znakomity ogląd sytuacji. Jak zwyczaj nakazywał, sam nie uczestniczył w boju. Dowodził regimentami w bitwie poprzez swych synów oraz zaufanych generałów. Wojownicy w ciszy wyszczekiwali na rozwój wydarzeń spoglądając na zarysy sylwetek swych przeciwników znajdujących się w oddali. Nagle ciszę rozdarły uderzenia bębna, który dał znak do ataku.

Łucznicy i kusznicy wycelowali broń w swoich oponentów. Po chwili niebo zakryły tysiące strzał i bełtów. Ci, którzy wówczas nie lękali się spojrzeć ponad głowy, nie mogli zobaczyć, gdzie znajdowało się słońce. Spacer śmierci przyniósł mrok. Gdy skończyła swój krwawy pochód, na ziemi leżało mnóstwo ciał wojowników, których ten niecodzienny widok śmiertelnie poraził. Po pierwszej salwie ostali się jeno żołnierze wyposażeni w skórzane zbroje. Nie złamało to jednak ducha w wojach Rozenkranca. Kolejne strzały zdecydowanie zwiększyły przewagę wojowników chanatu, po czym doszło do walki wręcz oddziałów niewyposażonych w broń strzelecką. Szarże prowadził Azja, jego zadaniem było związanie walką pozostałych przy życiu łuczników i zabicie generałów. Ruszył na czele jazdy, gdy do wroga pozostało zaledwie kilkadziesiąt metrów poczuł przeszywający ból w piersi. Spojrzał na siebie i ujrzał wystający bełt wbity do połowy w bok jego zbroi. Mimo bólu i coraz płytszego oddechu musiał doprowadzić szarżę do końca. Gdyby zawrócił cała chorągwią ruszyłaby zanim. Odważnie postawił swe życie, przechylając szalę zwycięstwa na stronę chanatu. Walczył nie jak syn władcy, ale jak brat u boku swych kamratów do końca, a bitwa była długa i okrutnie krwawa. Po walce do namiotu Chana przyniesiono ciężko rannego Azję. Z jego ciała, pomimo wysiłków cyrulików wciąż sączyła się krew. Młodzieniec próbował złapać oddech, lecz bełt, który utkwił w jego piersi nie pozwalał mu na to. Oblicze Hadżiego pobladło i rzucił się w kierunku syna. Odgonił medyków i przytulił go do piersi. Czuł jak jego ciało staje się coraz chłodniejsze. On już wiedział, że to ostatnie chwile z jego ukochanym synem. Allah dał mu zwycięstwo, ale zażądał straszliwej ofiary. Smutek Chana był tak wielki, że nie potrafił cieszyć się ze zwycięstwa.

Oszacowano straty. Krym stracił ponad pół tysiąca dzielnych ludzi. Wojownicy Kupca bili się zacięcie do ostatniego żołnierza. Tylko sześćdziesięcioro z nich zostało pojmanych i wziętych w jasyr przez obrońców stepu. Kodringher Podróżnik przeraził się rozmiarem klęski Starca i wielkością armii, z którą musiałby się zmierzyć. Zabrał swych żołnierzy i odjechał, by nękać nimi łatwiejszego przeciwnika, jakim było Hospodarstwo Mołdawskie. Co do Starego lisa Rozenkranca, podkulił ogon i ukrył się za murami swych miast. Czekając na odwet i zemstę Chana, która niewątpliwie nadejdzie. Kupiec już nigdy nie otrząsnął się z tej klęski. Po wielkim triumfie Chana, przyszedł czas na pogrzebanie drogiego syna. To była nieopisana strata. Jedynym ukojeniem była myśl, że ta śmierć sprawiła, że poddani będą na jakiś czas bezpieczni. Pragnienie zemsty nie dawało mu jednak spokoju. Zebrał ponownie Radę Dywanu i nakazał przygotowanie planu wygnania Podróżnika z ziem Chanatu i wsparcia Hospodarstwa Mołdawskiego w walce z wspólnym wrogiem. Tylko w ten sposób Chan mógł wykonać prawo zemsty na familii kupca Rozenkranca i ukoić ból swej duszy. Ale to już zupełnie inna historia…

Wyszukiwarka:

Średnia ocena:
ciekawa i zajmująca.
(5 głosów)

Tylko gracze z opłaconym kontem mogą oceniać kroniki.

Inne kroniki tego księstwa: